kolegaliterat

Nie zapominaj o korzeniach!

Tytuł tego wpisu może błędnie wskazywać tematykę książki, którą będę analizował. Nie padnie tutaj ani jedno słowo na temat uprawy ogrodu lub sadzeniu warzyw na działce. Mało tego! Nic nie napiszę o wszelkich plantacjach balkonowych! Swoją uwagę skoncentruję na problemie pochodzenia oraz legendarnych rodowodach miejsc.

 

Ostatnio postanowiłem odświeżyć sobie prozę Łukasza Orbitowskiego. Zacząłem od ostatniego dzieła tego autora, a więc pierwsza na mój krytyczny warsztat trafiła Szczęśliwa ziemia. Książka ta jest niezwykle dobrze napisana. Łukasz Orbitowski zachował zdrową równowagę pomiędzy umiejętnością krytycznego myślenia o rzeczywistości, a ironią i sarkazmem. Na dodatek, opowieść o grupie przyjaciół z Rykusmyku, wzbogacił o solidne porcje grozy i tajemnicy, co tylko podnosi artystyczną wartość tekstu.

 

Poza tym, Szczęsliwa ziemia, jest bardzo podatna na różnego interpretacje. Są tacy, którzy dopatrują się w niej ironicznego przedstawienia spełnionych marzeń. Inni stwierdzają, że jest to, przede wszystkim, powieść grozy, która potrafi wstrząsnąć czytelnikiem. Dla mnie, książka ta opisuje problem pochodzenia i zanikających legend.

 

Nasz początek

 

Każdy gdzieś zaczyna i skądś pochodzi. Poznanie miejsca urodzenia i życia prowadzi do szybkiego zaszufladkowania osoby, ale jednocześnie może ułatwić kontakt. Szczególnie staje się to istotne, gdy chodzi o wymianę przeżyć. Ale nasza mała ojczyzna niesie ze sobą coś jeszcze. Tym dodatkowym elementem jest punkt odniesienia, ów początek, o którym współczesność lubi zapominać.

 

Prawie wszyscy bohaterowie Szczęśliwej ziemi chcą opuścić Rykusmyku. Wyjątkiem jest Szymon, ale jego związek z tym małym miasteczkiem ma cechy magiczne i nie może zostać, tak po prostu, rozerwany. Pozostali pragną uciec jak najdalej od tego nudnego i pozbawionego perspektyw miejsca. Udaje mi się to. Wyjeżdżają, uciekają od przeszłości i od pewnego wydarzenia z młodości, dzięki któremu spełnią swoje marzenia. Gdy tańczą w podziemiach zamku, nie wiedzą, że ich życzenia zostaną wypaczone.

 

Tak jak samo jak ich dorosłe życie. Niewiele odnajdą w nim szczęścia. Przeszłość będzie ich prześladować, czaić się w mroku, aż w końcu zaatakuje. A wtedy będą musieli przypomnieć sobie tajemnicę zamku, swoją młodość oraz krwawą ofiarę, którą złożyli w zamian za spełnienie życzeń. Rykusmyku nigdy ich nie opuści, zawsze będzie gdzieś obok. Okazuje się, że od swojego pochodzenia nie da się uciec. Każde trudne wspomnienie młodości należy przepracować i zintegrować z osobowością. W przeciwnym razie człowieka czeka ból egzystencji, który powoli będzie niszczył jego życie.

 

A my żyjemy w świecie, w którym z łatwością zapominamy o swoich korzeniach. Metaforą cierpienia w Szczęśliwiej ziemi jest byk mający swojej siedlisko w podziemiach. Cierpienie zawsze przychodzi z podświadomości, z niezintegrowanych elementów osobowości, z cienia, który każdy z nas rzuca. Brak jego akceptacji jest tragiczny w skutkach. Tylko jeden z bohaterów poszukuje spójności. Tą osobą jest Szymon, w młodości zwany Sedesem.

 

Legendarne podziemia

 

Jego związek z Rykusymku jest wyjątkowy. Ale nie jest wybrańcem, który w każdej chwili może odkryć tajemnice zamku i zbawić całą społeczność małego miasteczka. Szymon to człowiek, który - przede wszystkim - uratuje siebie. Jednak najpierw musi zobaczyć upadek swoich przyjaciół i odkryć swoje miejsce w świecie. Zrozumieć dlaczego słyszy skrzek i jaki ma on związek z mrocznym wydarzeniem z przeszłości. Właśnie tutaj pojawia się, związana z Rykusmyku, legenda.

 

Tak jak człowiek ma swoje korzenie w miejscu, tak miejsce istnieje dzięki przypowieściom. Jest to element, który współcześnie zanika. Bo jak może nowoczesnego człowieka interesować miasto, wieś lub prowincja, z której pochodzi (albo w której mieszka) skoro nie obchodzi go nawet jego własna osobowość? To nienaturalne spoglądać w przeszłość, skoro do drzwi pukają już inteligentne wkładki do butów? Łukasz Orbitowski nie tyle piętnuje nowoczesność, ile całkowity brak zainteresowania przeszłością.

 

A właśnie w legendzie znajduje się rozwiązanie zagadki Rykusmyku. Wiele miejsce ma swoje mroczne tajemnice, które czekają na odkrycie, na powiązanie ich z losem żyjących tam ludzi. Może będzie w nich mniej magii, niż w Szczęśliwej ziemi, ale odczuwalność grozy będzie podobna. Jeżeli nie bardziej intensywna.


Łukasz Orbitowski, Szczęśliwa ziemia

Wydawnictwo Sine Qua Non, 2013
ebook, 386 stron

Teraz czytam

Prokurator Alicja Horn
Tadeusz Dołęga-Mostowicz